kiedy dziecko opuszcza rodzinne gniazdo okladka

31 sie Co czuje matka, kiedy dziecko opuszcza rodzinne gniazdo? Jak się do tego przygotować?

Odpowiedzi na te pytania nie są łatwe, szczególnie wtedy, kiedy człowiek ma w głowie świeże jeszcze przeżycia ostatnich dni.

Zaledwie 5 dni temu mój 18-letni syn rozpoczął nowy etap życia 7,5 tysiąca kilometrów od domu. Zupełnie sam, zdany tylko i wyłącznie na siebie, choć wierzę, że z czasem pojawią się koło niego ludzie, dzięki którym całkowicie oswoi nowe otoczenie, kulturę i obyczaje, a także fakt, że w pewnym sensie, przynajmniej tym fizycznym, opuścił swoje dotychczasowe fajne życie. Szczerze mówiąc, odnoszę wrażenie, że to już się dzieje i jestem o to spokojna.

Co czuje matka, kiedy jej dziecko opuszcza rodzinne gniazdo? Z jednej strony dumę, nadzieję i wiarę w to, że jej dziecko wkracza w nowy, (naj)lepszy etap swojego życia, z drugiej ogromny stres, dotkliwą pustkę i trudną do ujęcia słowami tęsknotę. Jednocześnie uważam, że był to najwłaściwszy moment i najwyższy czas na tego typu zmianę, choć przyznaję, ze harda byłam do czasu jego wyjazdu, bezpośrednio po już niekoniecznie.

Czy można się do tego dnia przygotować? W pewnym sensie tak, choć wydaje się, że na to nigdy do końca nie jest się gotowym. Tyle, że każdy znajdzie na to swoją własną receptę. O swojej piszę poniżej.

Ten wpis powstał na skutek wielu pytań, próśb, komentarzy i wsparcia jakie otrzymałam i za które bardzo dziękuję, ale też którego potrzebuje wielu rodziców, szczególnie matek. Te każde rozstanie, nawet z dużym dzieckiem, przeżywają bardzo mocno i emocjonalnie.

Zacznę od tego, że swój rodzinny dom opuściłam w wieku 19 lat i pomimo trudnych początków, uważam, że to była bardzo dobra decyzja. Z biegiem lat doceniłam to, że musiałam sama wszystko zorganizować, a rodzice służyli jedynie psychicznym wsparciem. Dzisiaj wychowujemy dzieci w cieplarnianych warunkach, staramy się zapewnić im jak najlepszy byt, ale musimy pamiętać o tym, że nadopiekuńczość, wyręczanie ich w obowiązkach, załatwianie spraw, którymi mogą zająć się sami, nie są wyrazem naszej troski i miłości, choć nam się tak wydaje, lecz braku wyobraźni i perspektywicznego myślenia. Taka „troska” może bardziej utrudnić niż ułatwić im wejście w dorosłe życie, dlatego uważam, że im wcześniej dziecko opuści rodzinne gniazdko i całkowicie się usamodzielni, tym dla niego lepiej.

Mam świadomość, że to temat na wiele artykułów, a nawet książek, ale trzeba pamiętać, że każdy przypadek jest inny, każdy ma prawo wychowywać swoje dzieci według wyznawanych przez siebie wartości i tradycji, dlatego niniejszy artykuł dotyczy tylko i wyłącznie naszego przypadku. Dzielę się w nim swoimi pierwszymi, jeszcze bardzo świeżymi spostrzeżeniami. Jestem przekonana, że za tydzień, miesiąc czy dwa spojrzę na to wszystko z zupełnie innej perspektywy. Zresztą już teraz widzę jak z dnia na dzień wszyscy przyzwyczajamy się do nowej dla nas sytuacji.

kiedy dziecko opuszcza rodzinne gniazdo Toronto 4Przygotowania

Pierwsza podstawowa sprawa jest taka, że do wejścia w dorosłe życie nasze dzieci przygotowujemy już od wczesnego dzieciństwa. Samodzielności uczymy je przecież od pierwszych miesięcy życia. Przez kolejne lata uczmy się również my – rodzicielstwa. Czasami popełniamy błędy, czasami nie zdajemy sobie z nich zupełnie sprawy. Aż w końcu przychodzi taki czas, kiedy zaczynamy zastanawiać się jak nasze dziecko poradzi sobie w przyszłości, jaką drogę ku dorosłości obierze, w czym jest dobre, a w jakich obszarach potrzebuje większego wsparcia.

Jestem mamą, która bardzo wspiera swoje dzieci, ale wychowuje tak, żeby jak najszybciej się usamodzielniły i potrafiły poradzić sobie w życiu na każdej płaszczyźnie.

W tym miejscu przybliżę nieco nasz przypadek, żeby uniknąć niepotrzebnych domysłów.
Mój mąż po rocznych studiach w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie stwierdził, że to nie to i wyjechał na studia ekononiczne do Szwecji. Miał niewiele, jak na tamtejsze czasy i potrzeby, dolarów w kieszeni i nie znał języka. Był sam. Po 6 miesiącach nauki języka szwedzkiego dostał się na Uniwersytet w Sztokholmie, a po 5 latach wyjechał do Kanady pozostając tam przez kolejne 5 lat swojego życia. Z tego tytułu ma obywatelstwo kanadyjskie, więc nasze dzieci otrzymały je z „automatu” wraz z narodzinami. Nasze dzieci obejmuje zatem kanadyjski system edukacji, który jest bardzo kosztowny, ale niemalże w całości finansowany przez rząd Kanady. Moj syn ma sfinansowaną naukę, akademik i jedzenie, czyli prawie wszystko. Szkoda byłoby nie skorzystać z takiej szansy.

Rozmowy o wyjeździe do kanadyjskiej szkoły podejmowaliśmy z synem wielokrotnie począwszy od 6 klasy szkoły podstawowej. Przez wiele lat ani my (szczególnie ja) ani on nie byliśmy gotowi na ten wyjazd, aż przyszedł czas poważniejszych rozmów o przyszłości. Rozważyliśmy wiele scenariuszy, mój mąż sprawdził chyba wszystkie możliwe opcje, prześwietlił na wylot internet, odbyliśmy setki wspólnych rozmów z synem. Trochę błądziliśmy, bywało emocjonalnie, a czasu na podjęcie wielu ważnych decyzji było coraz mniej. Wiele rzeczy toczyło się swoim rytmem, a wiele działo się równocześnie. Rozmowy, bliskość i niekiedy kompromis były tu kluczowe.

Nasz syn zdawał maturę, złożył papiery na studia i jednocześnie czekaliśmy na decyzję z Toronto w sprawie college’u i akademika. Podziwiam syna za to, że podjął decyzję o rezygnacji ze studiów na Uniwersytecie Warszawskim, na które się dostał i zdecydował na wyjazd, ponieważ formalnie miał na to 24h. Klamka zapadła, a potem musieliśmy zmienić wszystkie wakacyjne plany, żeby zająć się pozostałymi formalnościami i przygotowaniami do sierpniowego wyjazdu.

Kwiecień, maj i czerwiec tego roku był na tyle trudnym dla nas wszystkich okresem, że musiałam jako matka znaleźć jakiś swój wentyl bezpieczeństwa i ujście dużych emocji. To wtedy rozpoczęłam swoją drogę ku jeszcze większej uważności, wyciszeniu, wyłączeniu się z wielu aktywności i miejsc, które niepotrzebnie absorbowały mój czas i energię. Zwolniłam tempo życia, skoncentrowałam się na sobie i tylko najbliższym otoczeniu, kilka razy wyjechałam z córkami (wszak trwały wakacje), ale i znajomi zadbali o to, żebym nie zamartwiała się zbytnio i skupiła na pozytywnych aspektach życia i podjętych rodzinnych decyzjach. Moja emocjonalna huśtawka i niepokój przeistoczyły się w totalny spokój, który przełożył się na blogowe (lista pod artykułem) i instagramowe wpisy (KLIK). To była moja kolejna forma terapii, która doprowadziła mnie wyciszoną do dnia wyjazdu syna.

kiedy dziecko opuszcza rodzinne gniazdo Toronto 2Dzień przed

Jeśli czytacie mnie regularnie, wiecie, że przeszłam długą drogę i nie chcę powtarzać tego wszystkiego co napisałam w poprzednich wpisach i postach na Facebooku czy Instagramie. Dzień przed wyjazdem syna był bardzo spokojny, nastroje dopisywały, wszystko i wszyscy byli przygotowani na stawienie czoła nowemu wyzwaniu. W takim momencie nie ma miejsca na łzy i smutek, a raczej pełną mobilizację i wiarę w to, że wszystko ulozy się dobrze.

Ja spokojna i pewna tego, że nasz syn jest dobrze przygotowany do życia, w pełni samodzielny, otwarty na zmiany i świadomy tego co go czeka. Spędził przecież dużo czasu na weryfikowaniu wszelkich informacji dotyczących szkoły i miejsca zamieszkania, widziałam też, że wszystko ma przemyślane i poukładane w głowie.

Spokój, uśmiech i pozytywne nastawienie wszystkich z nas znowu odegrały ważną rolę, a przede wszystkim zmniejszyły nasz stres.

Dzień wyjazdu

Pomimo dobrego przygotowania i poczucia, że wszystko mamy pod kontrolą, dzień wyjazdu okazał się być jednym z najtrudniejszych momentów w moim życiu w ostatnich latach. Niestety emocje wzięły górę, a organizm poddał się stresowi. Syn przewidział ten scenariusz i już dzień wcześniej zdecydował, że na lotnisko odwiezie go jedynie mój mąż. To była słuszna decyzja, bo moje córki kompletnie nie udźwignęły tej sytuacji, a ja rozkleiłam się zaraz po tym jak pojechał na lotnisko. Płacz moich córek był trudny do zniesienia, a dzień potoczył się zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam.

Jestem bardzo rodzinną i emocjonalną osobą, jestem też silna, ale nie lubię rozstań, a w tym przypadku doszedł jeszcze element stresu, że przed nim bardzo długa podróż i że od momentu, kiedy postawi nogę na lotnisku w Toronto, będzie musiał poradzić sobie ze wszystkim całkowicie sam. Do tego jednak też udało nam się nieco przygotować.

Podczas wakacji w Chorwacji 2 lata temu poznaliśmy przesympatycznych ludzi, których ponownie spotkaliśmy w tym roku na nartach w Krynicy Górskiej. Trzecim naszym spotkaniem okazały się sierpniowe wakacje w Białogórze, podczas których okazało się, że w Toronto mieszka ich najbliższa rodzina.

Wiele osób oferowało nam kontakty na miejscu i w takiej sytuacji warto skorzystać z pomocy, bo sam fakt, że jest ktoś kto może w razie pilnej potrzeby wesprzeć bliską nam osobę w zupełnie nowym dla niej otoczeniu i sytuacji, działa bardzo uspokajająco.

Dzień po

Dzień po wyjeździe to wciąż za świeże emocje i zbyt duża tęsknota, żeby spać spokojnie, ale z każdą napływającą wiadomością od syna i mijającą godziną wszyscy oswajaliśmy się z nową sytuacją.

Tu potrzebny jest czas. Pisząc ten artykuł po 4 dniach zmniejszyłam jego emocjonalny ładunek i z każdym dniem utwierdzam się w tym, że podjęte decyzje były słuszne. To doświadczenie wszystkich nas wzmocni, a nasze relacje mają szansę wznieść się na jeszcze wyższy poziom.

kiedy dziecko opuszcza rodzinne gniazdo Toronto 3Odległość

Pewnie nie byłoby tego artykułu, gdyby mój syn wyjechał do innego miasta w Polsce. On twierdzi, że odległość nie ma tu znaczenia, dla mnie jest to kluczowe, bo nie mogę wpaść do niego z wizytą ani spodziewać się niespodzianki z jego strony. Nie mogę mu też kupić niczego do nowego miejsca zamieszkania ani sprawić, że poczuje się w nim przytulnie, jak w domu. To jego rola i dobrze. Ja również urządzałam się sama i sama o sobie decydowałam. Pamiętam, że w wieku 19 lat było to dla mnie ważne.

Nie miałam żadnych obaw, że mój syn samodzielnie urządzi się w czterech pustych ścianach akademika, znajdzie pierwsze sklepy, zakupi podstawowe rzeczy, założy konto w banku, kupi kartę telefoniczną czy nawet zaliczy kilka godzin po wyczerpującej podróży 6-godzinny egzamin. Wiedziałam, że da radę. I dał.

Każdego dnia, kiedy z nim rozmawiamy dzięki wynalazkom typu WiFi, Messenger czy WhatsApp, utwierdzam się w przekonaniu, że wykonaliśmy z mężem kawałek dobrej roboty. Mój syn odciął pępowinę wiele lat temu, jest w pełni samodzielną jednostką, podejmuje decyzje, za które bierze odpowiedzialność. Nie mogę już podejmować ich za niego, a tym bardziej urządzać mu życia. Jest pełnoletni.

Jako puenty użyję jednego z komentarzy, który otrzymałam pod postem na Facebooku od jednej z czytelniczek:

„Mając 19 lat, zaraz po maturze pojechałam do USA niby do rodziny, ale baaaardzo dalekiej,
której wcześniej na oczy nie widziałam. Były to czasy, w których z Polski do USA rozmowy telefoniczne się… zamawiało! W ciągu trzech miesięcy z rodzicami rozmawiałam chyba ze trzy razy…
Było ciężko, ale… było to też jedno z ważniejszych doświadczeń w moim życiu!
W efekcie bardzo pozytywne. Dałam radę, twój syn na pewno też da!”

Rodzicu! Matko! 
Za chwilę rok szkolny i akademicki. Jeśli Twoje dziecko opuszcza rodzinny dom, wesprzyj je w każdy możliwy sposób, ale nie zadręcz swoim niepokojem, pokaż swoją siłę i wsparcie. Nie wyręczaj, ale motywuj do wzięcia swojego życia w swoje ręce. Ty już wykonałeś swoją pracę, teraz czas na Twoje dziecko. Uwierz w nie i bądź dumny. Ja jestem. Bardzo.

Czy jesteś ze mną? ?

P.S. Uwielbiam ten klip będący relacją z jednego z powitalnych dni w Humber College, w którym już od 4 września będzie uczył się mój syn. Szczerze? Bardzo mu tej przygody i nowego doświadczenia zazdroszczę. A potem kolejnych lat studiów w systemie, który ma wysoką jakość edukacji w wielokulturowym środowisku i w którym kładzie się nacisk na umiejętność autoprezentacjiobronę własnego zdania oraz praktyczne zastosowania wiedzy teoretycznej.

Na chwilę obecną doceniam współczesną technologię, bo dzięki internetowi widzę więcej. Kiedyś też pierwszy raz pojadę do Toronto. Może zaprosi mnie syn? ? Póki co czekam na jego przyjazd na święta.

Powiązane wpisy:

kiedy dziecko opuszcza rodzinne gniazdo Toronto 1Fot. Unsplash

***

Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej. To wyraz uznania dla mojej pracy i zaangażowania, a także sprawienie mi ogromnej radości.

Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku, zajrzenia na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedzenia Twittera.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Podziel się:
Aleksandra Bohojło
esencja@esencjablog.pl
No Comments

Post A Comment