03 lut Jak dziecko na rowerku… Kiedyś i tobie znudzi się ta zabawka

To nie będzie tekst o zdrowym stylu życia. Ani o rowerkach. Ani nawet o dzieciach. Będzie o współczesnych zabawkach dorosłych.

Artykuł ten napisałam jakiś czas temu, ale mocno go przerobiłam, pocięłam i uspokoiłam zawarte w nim emocje. Właściwie napisałam go na nowo. Na wszelki wypadek, żeby nie przyszło komuś na myśl, że piszę tekst osobisty, albo co gorsza, że rozliczam się z kimś za pomocą współczesnego narzędzia jakim jest portal społecznościowy (wiecie, taka zabawka dorosłych, bez której nie mogą się obejść).

Tak, my dzieci facebooka i instagrama jesteśmy ekshibicjonistami (?). Czy to się innym podoba czy nie, obnażamy swoje upodobania, często intymne myśli dając upust chwilowym emocjom, pokazujemy nasz świat, otoczenie, w którym żyjemy, co jemy, jak śpimy, gdzie bywamy i co myślimy na tematy, których nigdy nie poruszylibyśmy na żadnym forum publicznym. Wielu osobom wydaje się, że tego nie robią unikając pewnych oczywistych sformułowań i wierząc, że pokazują tylko to co chcą pokazać światu, nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że obserwując ich profil mamy gotowy szablon ich życia. Eksperci bowiem uważają (poparte badaniami), że wystarczy jedynie 150 polubień na facebooku, żeby odgadnąć naszą osobowość. Tylko czy o to nam chodzi w kreowaniu (bardziej lub mniej świadomym) własnego wizerunku? Zaraz, zaraz, a jak ma się do tego biznes? Yyy, że co?

Niektórzy z moich znajomych są bardzo aktywni na portalach społecznościowych. Są też i tacy, którzy tego kompletnie nie rozumieją zarzucając tym pierwszym głupotę i chęć obnażania się bez powodu argumentując m.in. to tym, że nie powinni dziwić się, gdy ktoś im dokopuje lub wykorzystuje fakty, które sami podali wcześniej na tacy. Kolejna grupa to znajomi, którzy nie posiadają prywatnych profili w social media, lecz stronę czy fanpage, które traktują jako narzędzie swojej pracy i wykorzystują je do celowego i świadomego tworzenia swojej marki, a także budowania zaufania i relacji ze swoimi klientami. Blogosfera bowiem, chcąc nie chcąc, staje się zasięgowym kanałem komunikacji. Mam na myśli strony, blogi czy portale eksperckie, które budują świadomość danej marki, wzmacniają komunikat i rozwiązują dylematy zwykłego konsumenta. Wystarczy spojrzeć na strony znanych, lubianych i podziwianych. Są źródłem inspiracji i zbiorem cennej wiedzy.

Różnica polega na zrozumieniu roli i wykorzystaniu współczesnego narzędzia jakim jest portal społecznościowy w sposób dla siebie istotny i dlatego opowiadam się za tymi, którzy traktują go jako część swojej pracy dbając o czytelnika, nawiązując z nim kontakt, tworząc tak treść, aby zwiększyć jego zaangażowanie. I nie chodzi o byle jakie komentarze na fanpage’u czy lajki, ale o komentarze, które niosą wiedzę, budują relacje i wnoszą wartość, a o te czasem trudniej.

Decydując się na ujawnienie siebie lub swojej działalności w sieci, musisz wziąć też pod uwagę to, że zostaniesz oceniony w sposób, który nie zawsze będzie ci odpowiadał. Pojawią się głosy aprobaty, zachwytu, totalnego uwielbienia, zrozumienia i wdzięczności, ale także głosy krytyki, bagatelizowania tematu, ironii, spamu i nieuzasadnionej złośliwości. Rzecz w tym, że w społeczeństwie jest przyzwolenie na swobodne komentowanie, ocenianie i doradzanie na podstawie często jednorazowego wpisu. A przecież autorzy artykułów czy blogów eksperckich nie mają złych intencji, ale misję, cel marketingowy, dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem, mogą być też dobrym przykładem jak unikać błędów czy jak uzyskać najlepszy efekt w działaniu. Więc pozwólmy im pisać, kreować, wyrażać opinię ekspercką, opowiadać lub tworzyć historię bez doszukiwania się drugiego dna, ukrytego interesu czy szkody na rzecz czytelnika.

A prywatnie? Cóż, niektórym trudno jest zrozumieć to, że publikując coś na swoim wallu nie prosisz o darmową poradę, a jedynie dzielisz się swoimi spostrzeżeniami lub nowo nabytą wiedzą. Niektórzy jednak dadzą ci spontanicznie swoje wskazówki będąc przekonanym, że ich wypowiedź jest merytoryczna i przydatna dla innych. Pojawią się głosy uszczypliwości, sarkazmu, arogancji czy abominacji, które finalnie przyczyniają się do nagonki na takie portale jak facebook czy instagram, w których obcy ludzie bezceremonialnie komentują czyjś profil lub otwarcie wypowiadają się na temat, na którym się nie znają. Czy kierują nimi emocje czy potrzeba zaznaczenia swojej obecności w sieci? Pewnie jedno i drugie.

To trochę tak jak z dzieckiem, któremu dasz nieodpowiednią do wieku zabawkę albo zabawkę, na którą długo czekało np. pierwszy wymarzony trzykołowy rowerek. Wsiada na niego, pędzi przed siebie pedałując ile sił w nogach, ze wzrokiem wbitym w ziemię, rozwianym włosem, z pełną zawziętością, nie rozglądając się na boki i nie myśląc o konsekwencjach.

Pozostaje być chyba cierpliwym i przeczekać, aż niektórym znudzi się ta zabawka i przerzuci się na inną, a może w międzyczasie dojrzeje? Chyba, że wcześniej nabije sobie guza, a ulubiona zabawka rozsypie się na części…

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Podziel się:
Aleksandra Bohojło
esencja@esencjablog.pl
No Comments

Post A Comment